Blog

  • Książka „ŁATWA MATMA”. Czy warto ją przeczytać?

    Książka „ŁATWA MATMA”. Czy warto ją przeczytać?

    Obiecałam ostatnio dać znać, czy warto przeczytać tę książkę. Wiele razy ją polecano i przewinęła się na kilku grupach. Postanowiłam w końcu zabrać się za to. Książka „ŁATWA MATMA” przeznaczona jest teoretycznie dla rodziców dzieci z problemami z matematyką, a także dla nauczycieli matematyki. Czy warto ją przeczytać? Dla kogo jest tak naprawdę?

    Książka "Łatwa matma"
    link do sklepu

    POZYTYWNIE:

    ❤️ Jako osobie powiązanej z nauczaniem matematyki, spodobało mi się zwrócenie uwagi na podstawy podstaw, w których braki mogą mieć dzieci mające problem z matematyką na wczesnym etapie.

    Czasami nie do pomyślenia jest, że dziecko uczące się tabliczki mnożenia może mieć jeszcze kłopot z rozumieniem tego czym jest kształt, wielkość, ilość, powierzchnia, wartość…

    Nie do pomyślenia, bo nam wydaje się to oczywiste.

    W książce można znaleźć dokładne instrukcje dla rodziców, jak nauczyć wszystkich niezbędnych pojęć na początku drogi edukacyjnej.

    ❤️ Można tam znaleźć kilka ciekawostek dotyczących uczenia się i podejścia no nauki. Wszystkie tricki są przydatne, jeśli wpływają pozytywnie na proces uczenia się 😀

    ❤️ Z książki „ŁATWA MATMA” dowiedziałam się jak wiele istnieje możliwych przyczyn problemów z nauką. Na przykład, że problemy z nauką matematyki mogą mieć swoje źródło nawet w PIERWSZYCH SEKUNDACH ŻYCIA, czyli podczas porodu.

    ❤️ Znalazłam tam fajne ćwiczenia i porównania dla nauczycieli i rodziców. Część z nich ma na celu uświadomienie sobie, jak trudno jest dziecku zrozumieć rzeczy oczywiste dla dorosłych, oraz duże znaczenie mają nasze metody wyjaśniania.

    (Jeśli jest ktoś zainteresowany przykładem takiego ćwiczenia, chętnie podzielę się w komentarzu).

    ❤️ Książka opiera się na bardzo pozytywnym przekazie i wyjaśnia proces uczenia się matematyki od SAMEGO POCZĄTKU.

    NEGATYWNIE:

    ⬛️ Autorki przekonują, że każdy jest w stanie zrozumieć matematykę, a każde zaległości można nadrobić. Są również przeciwne dostosowywaniu wymagań do poziomu ucznia i preferują raczej dopasowanie poziomu ucznia do programu.

    „Odpuszcza im się najtrudniejsze wyzwania, a nauczyciel stara się być wyjątkowo miły. Ale kiedy zadajemy uczniom prostsze zadania lub zwalniamy ich z obowiązku opanowania całej podstawy, (…), wzmacniamy w nich przekonanie, że nie potrafią nauczyć się tego co ich rówieśnicy”.

    Może i są w stanie, ale na pewno nie w takim czasie w jakim się tego od nich oczekuje. A jeśli nie są w stanie, to co w tym złego jeśli będą tego świadomi?

    Jak fair byłoby oczekiwać od dziecka na wózku, aby skakało w dal tak dobrze jak pozostali? Czy w tym przypadku dostosowanie wymagań też będzie wzmacniać ich przekonanie, że gorzej sobie z tym radzą?

    Nie lepiej podkreślać, że różnice są dobre? Jedni są dobrzy w skakaniu, inni w matematyce, jeszcze inni w gotowaniu.

    ⬛️ W książce „ŁATWA MATMA” można przeczytać negatywny stosunek do zabawnych lekcji, które mają za zadanie utrzymać zainteresowanie uczniów. Autorki sugerują, że przy urozmaicaniu zajęć może braknąć czasu na przemyślenia i podsumowanie. Przypominają również, ze nauka może być ciężką pracą i wtedy daje najwięcej satysfakcji.

    Kompletnie się nie zgadzam. Osobie dorosłej można dać konkretną listę rzeczy, które ma umieć. Taka osoba ma świadomość swojego celu i po prostu będzie się uczyć. Dla dzieci, cel ich uczenia się jest zbyt odległy. Nie widzą jeszcze, że od tego może zależeć ich przyszła praca, jakość życia codziennego itd. Jedyne czym są wtedy zmotywowane, to oceny! A to bardzo źle… Więcej o tym znajdziesz tutaj.

    Urozmaicanie lekcji to moim zdaniem podstawa nauczania! Jeśli nauczyciel robi to tak jak powinien, to i podsumowanie i przemyślenia będą na takiej lekcji miały swoje miejsce i mogą być przeprowadzone w ciekawszej formie. Matematyki można uczyć się poprzez zabawę (na przykład za pomocą gier planszowych, o czym więcej możesz przeczytać tutaj.)

    ⬛️ „Jeśli uczniowie nie potrafią udzielić prawidłowej odpowiedzi, to dlatego, że nikt ich tego nie nauczył”

    O tym fragmencie sama nie wiem dokładnie do myśleć. To brzmi, jakby nauczyciel zawsze był winny tego, że dzieciom coś nie idzie dobrze. Nauczyciel często nawet jeśli wykona kawał dobrej roboty, dzieci mogą nie przećwiczyć nowych umiejętności w domu. Z czasem dzieciom zdarza się również po prostu zapominać. Jedne dzieci zapamiętają coś na dłużej, a inne od razu wyrzucą z głowy.

    ⬛️ Autorki książki „ŁATWA MATMA” mają negatywne nastawienie do nauki z użyciem skojarzeń i porównań (na przykład słynny „krokodyl” przy porównywaniu liczb). Uważają je za dekoncentrujące.

    „staje im przed oczami gadzi pysk z mnóstwem zębów i nie rozumieją, co krokodyl ma wspólnego z liczbami”.

    ⬛️ W książce można zauważyć duży nacisk na rozumienie definicji i pojęć, ale znajdują się tam na przykład takie definicje:

    „Liczby – odzwierciedlają ilość”

    „Liczba całkowita to liczba, która nie ma za sobą separatora dziesiętnego, chodzi zatem o liczby od zera w górę i dół na osi liczbowej”

    „Dwa razy więcej czegoś oznacza, że ilość tego czegoś wynosi dwa”

    Często mylone są również definiowane pojęcia. Zamienne używana jest liczba czegoś i ilość czegoś. Zdając sobie sprawę, że w mowie potocznej to normalne, nie zwróciłabym na to uwagi. Brak tego rozróżnienia zdarza się nawet w książkach do matematyki. Ale w książce, w której

    stawia się nacisk na pojęcia, definicje…

    ⬛️ Przedstawiona jest inna wersja mnożenia pisemnego, niż używana w polskich szkołach. Nie ma w tym nic złego, póki z metodą typowo szkolną nie zacznie się mylić.

    ⬛️ Książka skupia się gównie na podstawach, które uczeń powinien opanować jeszcze przed pierwszą klasą szkoły podstawowej, lub w trakcie pierwszych lat nauki. Sama część, która wyjaśnia zagadnienia matematyczne, niczym nie różni się od podręczników szkolnych. No może tym, że mniej w niej urozmaiceń 😉

    PODSUMOWANIE

    ❎ Jeśli ktoś naprawdę liczy na rozwiązanie problemów dziecka, które ma duże problemy z matematyką, ta książka może nie wystarczyć.

    ✅ Potraktowałabym ją albo jako ciekawostkę dla nauczycieli, albo jako przygotowanie rodziców bardzo małych dzieci na przyszłe wejście ich dziecka w szkolny świat. Jeśli jest traktowana w ten sposób, myślę że WARTO do niej zajrzeć!

  • Szybkie mnożenie. Sprytne metody!

    Szybkie mnożenie. Sprytne metody!

    Mnożenie w pamięci sprawia ogromne trudności wielu uczniom. Zapoznaj się z metodami, które ułatwiają i przyspieszają obliczenia pamięciowe i pozwalają na mnożenie dużych liczb bez użycia kalkulatora.

    Mnożenie przez 3

    Podwój daną liczbę i do wyniku jeszcze ją dodaj.

    Mnożenie przez 3

    Mnożenie przez 4

    Podwoić daną liczbę, a potem zrobić to samo jeszcze raz z wynikiem.

    Mnożenie przez 4

    Mnożenie przez 5

    Podziel liczbę przez 2 i pomnóż razy 10 (czyli dopisz zero lub przesuń przecinek o jedno miejsce w prawo).

    Mnożenie przez 5

    Mnożenie przez 8

    Podwajamy, podwajamy, podwajamy.

    Mnożenie przez 8

    Mnożenie przez 9

    Mnożenie przez 10

    Postaw na końcu 0 lub przesuń przecinek o jedno miejsce w prawo.

    Mnożenie przez 10

    Mnożenie przez 11

    Dopisz zero i dodaj liczbę, którą mnożysz

    Mnożenie przez 11

    Mnożenie przez 12

    Dopisz 0 a potem do wyniku dodaj dwa razy liczbę którą mnożyłeś

    SPRAWDŹ SIĘ W TELETURNIEJU!

    https://wordwall.net/embed/play/39384/866/506


  • Edukacyjne media dla niemowląt

    Edukacyjne media dla niemowląt

    Jeśli jesteś ambitnym rodzicem, z pewnością kusi Cię sprawienie, aby twoje dziecko było bardziej inteligentne niż inne dzieci w jego wieku!
    Zapewne spróbujesz wielu rzeczy, o których usłyszysz, że mogą Ci w tym pomóc. Jesteś idealną potencjalną ofiarą tak zwanego „pieluchowego rynku” produktów dla niemowląt.

    Które z reklamowanych metod „ulepszania dziecka” może przynieść pozytywne rezultaty? A może większość z nich spowoduje coś całkiem odwrotnego?

    Mozart studiującym niemowlętom

    Jednym z najpopularniejszych mitów dotyczących uczenia niemowlaki czegokolwiek, jest puszczanie im Mozarta. Często nawet niecierpliwi rodzice robią to, gdy dziecko jeszcze się nie urodziło.

    W 1993 roku opublikowano badanie mówiące o tym, że słuchanie Mozarta przez studentów realnie wpływa na poprawę wyników testów! Wniosek wydawał się rodzicom oczywisty. Studenci nie musieli robić nic specjalnego poza słuchaniem, a moje dziecko słuchać już potrafi!

    Problem w tym, że niemowlęta nie są studentami, a studenci nie są niemowlętami. Mózgi tych dwóch grup są na całkiem innym etapie rozwoju, a ich potrzeby różnią się diametralnie! Pomimo tego, pomysł kilku natchnionych osób, które twierdziły uparcie, że ich metody są potwierdzone naukowo, zapoczątkowały ogromny „boom” na rynku. Zaczęto sprzedawać specjalnie stworzone do tego ścieżki dźwiękowe, które miały rozwijać u niemowląt umiejętność rozwiązywania problemów (o których istnieniu niemowlęta nie mają jeszcze pojęcia). Wprowadzono nagrania, które miały zwiększać inteligencję, nauczać rozumienia świata i nieszablonowego myślenia (niemowlęta nawet szablonowego myślenia jeszcze nie rozwinęły wystarczająco). Producenci zyskali na takich rozwiązaniach ogromne pieniądze!

    Rodzice, kierując się dobrem dziecka i potwierdzeniami twórców nagrań, inwestują ogromne pieniądze w rozwój swoich niemowląt, a nawet naukę języka migowego dzieci, które nie potrafią jeszcze mówić. Nie wpadli jednak na to, że takie działania mogą nie przynosić rezultatów. Co gorsza… mogą nawet zaszkodzić naturalnemu rozwojowi.

    Niemowlę
    Photo by British Baby Box on Unsplash

    Warunek wstępny do utworzenia się wspomnienia, czyli uwaga

    Aby czegoś się nauczyć, musimy poświęcić temu wystarczająco dużo uwagi i skupienia. To między innymi dlatego nie jesteśmy w stanie uczyć się przez sen (o czym więcej napisałam tutaj), ani zdobywać nowej wiedzy poprzez hipnozę (więcej tutaj). Dlatego również dobrą metodą na ulepszenie naszych zdolności umysłowych i intelektualnych jest na przykład zwykłe żonglowanie (więcej tutaj), ponieważ wymaga od nas zarówno skupienia, uwagi i koncentracji, jak również rozwija równowagę i wyobraźnię przestrzenną.

    Producenci mają na to swoją odpowiedź, która najwyraźniej wystarczająco przekonała już rodziców. Badania nad uwagą niemowląt! Uwagę niemowląt bada się, sprawdzając czas, jaki dziecko poświęca patrzeniu na dany przedmiot. Problem w tym, że patrzenie na jakiś przedmiot nie gwarantuje nam skupienia na tym pełnej uwagi. Jak często oglądałeś film, myśląc o czymś całkiem innym? Ile razy musiałeś cofać się o kilka stron książki, którą czytasz, bo nie masz pojęcia, o czym był ostatni fragment?

    Uwaga faktycznie jest warunkiem wstępnym. Nie jest jednak warunkiem jedynym. Poza skupieniem musimy jeszcze być w stanie odfiltrować istotne informacje od nieistotnych, które odbieramy w tym samym czasie. Musimy być w stanie zrozumieć to, co odbieramy. Dla niemowląt jest to zadanie niewykonalne. Co nam da słuchanie wywiadu po chińsku, gdy nie znamy ani jednego słowa w tym języku? Podobny poziom edukacyjny mają oferowane produkty „pieluchowego segmentu rynku”.

    Zatem nie, niestety twoje dziecko prawdopodobnie nie wytwarza pożytecznych wspomnień, patrząc w telewizor, podczas gry ty zmywasz naczynia

    dR JULIA SHAW, „oSZUSTWA PAMIĘCI”

    Ale gdy dzieci oglądają bajki edukacyjne, szybciej uczą się mówić…

    Badanie z 2010 roku „Czy niemowlęta uczą się z mediów dla niemowląt” miało sprawdzić ten powtarzany i popularny mit. Badano dzieci w wieku 12-18 miesięcy, które oglądały edukacyjne wideo przez cztery tygodnie. Dzieci te nie nauczyły się przez to ani więcej, ani mniej słów niż bez owych nagrań.

    Za to grupa dzieci, które zamiast nagrań edukacyjnych, w tym samym czasie były uczone mowy przez swoich rodziców podczas codziennych czynności, uczyły się istotnie więcej słów!

    Okazuje się, że stymulacja przez media jest bezużyteczna w tym wieku. Efekty przynosi za to spędzanie czasu z dzieckiem, mówienie do niego i przy nim, oraz opisywanie wykonywanych czynności.

    Media dla niemowląt
    Photo by Alexander Dummer on Unsplash

    Bezużyteczne, ale przynajmniej nieszkodliwe…

    „W 2007 roku Frederick Zimmerman i jego zespół z University of Washington zauważyli, że oddziaływanie telewizji dla dzieci jest wysoce szkodliwe dla rozwoju mowy (…), a Amerykańska Akademia Pediatrii jasno powiedziała, że dzieci poniżej drugiego roku życia nie powinny w ogóle mieć kontaktu z jakimkolwiek ekranem” – dowiadujemy się z książki „Oszustwa Pamięci” Julii Shaw.

    Gdy chcemy zrobić coś, co wymaga pełnej naszej uwagi, nie sadzajmy dziecka przed ekranem dla spokoju. Nie stosujmy bajek (nawet tych edukacyjnych), nie dawajmy telefonu! Dużo lepsze dla rozwoju dziecka jest nawet chwilowe samotne siedzenie w kojcu i chwila nudy, która rozwija kreatywność i wyobraźnię! Dobrym pomysłem jest również znalezienie alternatyw, czyli prawdziwych i skutecznych zabawek edukacyjnych. Kilka przykładów i inspiracji możecie znaleźć tutaj.

    Alternatywy mediów dla niemowląt
    Photo by Yuri Shirota on Unsplash

  • Czy można uczyć się poprzez hipnozę?

    Czy można uczyć się poprzez hipnozę?

    Marzenie każdego ucznia, rodzica i nauczyciela. Niezwykły sen naukowców i cel szkół prywatnych. Możliwość nauki przez sen lub poprzez hipnozę zmieniłaby dzieje świata, a rozwój cywilizacyjny wystrzeliłby w górę z niewiarygodnym efektem. Naukowcy od lat zadają sobie pytanie: Czy można uczyć się poprzez hipnozę?

    Jak oszukują Cię szkoły językowe

    Madalina Sucala z Icahn school of Medicine w Nowym Jorku dokonała przeglądu naukowego, z którego wynika, że w 2013 oferowano ponad 1455 aplikacji, które zapewniały, że potrafią uczyć za pomocą hipnozy. Szkoły językowe reklamują swoją „najnowocześniejszą” i „niezwykle skuteczną” metodę nauki słówek i języków. Część z nich oferuje naukę przez sen, nauczanie podprogowe, słuchanie muzyki o odpowiednich częstotliwościach i hipnotyczne nagrania. Nowoczesne metody, które oferują, po prostu nie istnieją. Szkoły sprzedają kursy i reklamują się nieistniejącymi metodami tylko dlatego, że ludzie w nie naprawdę wierzą i nie podważają ich metod. Zajęcia dalej sprzedają się świetnie i pomagają ich twórcom zdobyć ogromne pieniądze.

    Czy można uczyć się poprzez hipnozę?
    Oto co pojawia się w wyszukiwarce po wpisaniu frazy „nauka przez hipnozę”

    Skąd oni wzięli ten pomysł?

    W książce pt. „Oszustwa Pamięci”, której autorem jest Julia Shaw, przeczytać możemy, że w latach dwudziestych XX wieku wynaleziono tak zwany psychofon. Urządzenie zostało oficjalnie opatentowane i używane przez Aloisa Salingera – biznesmena z Nowego Jorku. Maszyna ta była zwykłym gramofonem połączonym z zegarem, który uruchamiał nagranie o określonej porze, gdy użytkownik spał.

    Siła sugestii miała przyciągać pieniądze, szczęście i sławę do osób słuchających głosu na nagraniu. Aktualnie pojawiają się wersje mające pomóc w schudnięciu, rzuceniu palenia, polepszeniu pamięci, pozbyciu się lęków społecznych lub poradzeniu sobie z koszmarami sennymi.

    Czy można uczyć się poprzez hipnozę? Psychofon
    Obraz Gerhard Bögner z Pixabay

    Skąd wiemy, że to nie działa?

    Jak każdy potencjalnie przydatny wynalazek, szybko wyłapały ten pomysł Siły Zbrojne Stanów Zjednoczonych. W 1956 roku przeprowadzono serię badań na ten temat. Nadzieja o unowocześnieniu szkoleń wojskowych lub stworzeniu nowej broni legła w gruzach, ponieważ badania nie przyniosły spodziewanych rezultatów. Niczego nie udowodniono. Wielokrotnie próbowano odkryć nowe metody, które zminimalizowałyby wysiłek psychiczny związany z uczeniem się, zaoszczędziłyby ludziom wiele lat i przyspieszyły rozwój cywilizacji. Próbowano między innymi badać naukę przez sen, o czym również niedawno napisałam cały artykuł dostępny tutaj.

    Naukowcy badający czy można uczyć się poprzez hipnozę?
    Obraz OpenClipart-Vectors z Pixabay

    Czy hipnoza może być w ogóle przydatna w edukacji?

    Mimo że hipnoza, jaką znamy, nie jest w stanie zastąpić nauki, dla niektórych osób może być ona przydatna. Dobrym przykładem może być hipnoterapia. Niektórym faktycznie pomagają stany wyciszenia, relaksacji i słuchania motywujących słów. Takie rodzaje hipnozy można porównać z medytacją, zajęciami jogi lub zwykłą chwilą dla siebie. Nie warto jednak wierzyć w magicznych hipnotyzerów, którzy przejmują kontrolę nad naszymi umysłami i tym którzy twierdzą, że można uczyć się poprzez hipnozę.

    Hipnoterapia
    Obraz Leandro De Carvalho z Pixabay

  • Żonglowanie, a matematyka

    Żonglowanie, a matematyka

    Co wspólnego może mieć matematyka i żonglowanie? Okazuje się, że sporo!

    Żonglowanie pozwala zrozumieć, że proces uczenia się to nieunikniony ciąg wzlotów i upadków.

    Marek Szurawski

    Jak żonglowanie wpływa na proces uczenia się?

    • Półkule mózgu zaczynają lepiej ze sobą współpracować
    • Chęć i zdolność do nauki nowych rzeczy zwiększa się
    • Żonglowanie wystawia cierpliwość na próbę
    • Pobudza się nieszablonowe myślenie, a przy tym sprawność działania i kreatywność
    • Zwiększa umiejętności relaksowania się oraz aktywność twórczą
    • Wzrasta koordynacja ruchów i działań
    • Trenuje koncentrację
    • Trenuje wyobraźnię przestrzenną, a przy tym wyobraźnię matematyczną

    Wszystkie te rzeczy mają ogromne znaczenie w procesie uczenia się, a w szczególności uczenia się matematyki! Matematyka jest przedmiotem, którego nie da się nauczyć na pamięć. Wbrew pozorom opiera się on właśnie na kreatywności i wyobraźni, które doskonale sprawdzają się podczas rozwiązywania problemów, zadań i zagadek, oraz są trenowane właśnie podczas żonglowania.

    dziewczynka, która rozwija swój umysł poprzez żognlowanie
    Obraz Gerd Altmann z Pixabay

    Żonglowanie daje szczęście

    Podczas żonglowania, nasz wzrok skierowany jest ku górze. Mózg podczas tej czynności zaczyna wytwarzać tzw. hormony szczęścia!

    Poza tym jest to niezwykle fascynujące już w pierwszych minutach, a uczenie się nowej umiejętności zwiększa poziom naszego szczęścia. Dziecko może pochwalić się swoją zwinnością i spędzić miło czas. Przyjemne uczenie się nowych rzeczy może znacznie wpływać na przyszłą motywację dzieci do nauki w ogóle! Działa to w podobny sposób jak uczenie matematyki za pomocą gier planszowych.

    żonglowanie zwiększa poziom szczęścia
    Obraz Gino Crescoli z Pixabay

    Czego jeszcze można się nauczyć?

    Dziecko, które chce zdobyć nową umiejętność, musi umieć dobrze wszystko zorganizować. Uczy się w ten sposób:

    • Odpowiedzialności
    • Zarządzania czasem
    • Regularności
    • Ustalania priorytetów

    Przy okazji można zażyć zdrowego ruchu i spalić kilka zbędnych kalorii (więcej o spalaniu kalorii dzięki matematyce znajdziecie tutaj).

    żonglowanie zwiększa multizadaniowość
    Obraz mohamed Hassan z Pixabay

    Czym można żonglować?

    Piłeczki do żonglowania można zrobić samodzielnie (na przykład z poniższą instrukcją).
    Nie jest to jednak tylko kwestia oszczędności! Tworząc piłeczki samodzielnie uzyskujemy kolejne korzyści związane z umysłem!

    • Rozwijamy wyobraźnię przestrzenną
    • Pobudzamy kreatywność
    • Trenujemy zdolności motoryczne
    • Uczymy się szacowania (jakie będą koszty wykonania, co zrobić aby piłeczki były równe itd.)

    Jak nauczyć się żonglować w 5 minut?

  • Nauka przez sen – czy to możliwe?

    Nauka przez sen – czy to możliwe?

    Uczniowie od lat zadają sobie to pytanie. Stare, przekazywane przez nasze babki mity o wkładaniu książek pod poduszkę dają nadzieję uczniom w całej Polsce. Lata temu udowodniono, że sen znacząco wpływa na nasze umiejętności uczenia się i zapamiętywania. Z własnego doświadczenia wiem, że po wieczornej nauce często mam wrażenie, że wszystkie zdobyte informacje zaczynają się mieszać. Rano okazuje się jednak, że nagle wiem więcej, niż mi się wydawało, a wiedza wydaje się nagle niezwykle poukładana. Czy ma to jakiś związek z zasypianiem w pobliżu książek? Nauka przez sen brzmi jak rozwiązanie idealne.

    Kobieta śpi na książkach
    Zdjęcie dodane przez Andrea Piacquadio: https://www.pexels.com/pl-pl/zdjecie/kobieta-opierajac-sie-na-stole-3767411/

    Eksperyment na myszach

    Naukowcy też od dawna głowią się nad znalezieniem nowej metody nauki przez sen. Wyobraźcie sobie, że dzieci nie muszą już spędzać połowy swojego dzieciństwa w szkole, a zamiast tego codziennie wieczorem ich mózgi podłączane są do komputera. Dziecko budzi się z perfekcyjnie opanowaną tabliczką mnożenia, nowym językiem i znajomością wszystkich wydarzeń historycznych w konkretnej epoce.

    1. Fałszywe wspomnienie przyjemności

    W 2015 roku w piśmie „Nature Neuroscience” opisano eksperyment, w którym próbowano sprawdzić, czy takie zjawisko jest możliwe. Podłączono przewody elektryczne do pojedynczych komórek w miejscach odpowiedzialnych za odczuwanie przyjemności i kilku innych miejscach w mózgu. Zbadano dokładnie, które obszary mózgu aktywują się, gdy mysz porusza się po określonych, przygotowanych wcześniej miejscach. Dzięki temu można było sprawdzić, kiedy mysz śni o konkretnym miejscu. W czasie snu aktywowano sztucznie obszar przyjemności w mózgu, gdy mysz śniła o określonej lokalizacji. Zaszczepiono w ten sposób sztuczne wspomnienie, które oznacza dla myszy, że danym miejscu stało się coś dobrego.

    Po przebudzeniu przeanalizowano dokładnie, jak długo mysz przebywa w konkretnych miejscach. Okazało się, że fałszywe wspomnienie przyjęło się, a mysz spędzała dużo więcej czasu w miejscu postrzeganym przez nią jako lepsze.

    2. Fałszywe wspomnienie bólu

    Podobne doświadczenie przeprowadził Steve Ramirez i Xu Liu. Tym razem wszczepiono myszom wspomnienie bólu związane z wybranym miejscem. Jak można się domyślać, myszy unikały konkretnego miejsca, uważając je za niebezpieczne.

    Mysz do eksperymentów nad tym, czy nauka przez sen jest możliwa
    Zdjęcie dodane przez Andrea Piacquadio: https://www.pexels.com/pl-pl/zdjecie/kobieta-opierajac-sie-na-stole-3767411/

    A co z mózgiem człowieka?

    Oczywiście na ludziach dużo ciężej przeprowadzić podobne badania ze względów moralnych, ale i z powodu ogromnego ryzyka. Nikt nie chciałby, aby otworzono jego czaszkę i rażono mózg prądem w celu zaszczepienia mu fałszywego odczucia. Dlatego właśnie badania nad działaniem ludzkiego mózgu i nauką przez sen mają nieco inny charakter i polegają głównie na obserwacjach. Dzięki Gordonowi Fieldowi i Susanne Diekelmann z uniwersytetu w Tybindze wiemy na przykład, że sen jest czasem „aktywnego przetwarzania informacji offline, zasadniczego dla prawidłowego funkcjonowania uczenia się i pamięci”.

    Podczas snu informacje zebrane w ciągu dnia układają się, segregują, łączą. Te, które zostaną uznane za istotne, stają się trwałe. Mózg usuwa zbędne informacje, połączenia i bodźce, które dotarły do niego w ciągu dnia, aby zrobić miejsce tym ważniejszym. Właśnie dlatego po dniu spędzonym na nauce warto dobrze się wyspać, zamiast spędzić noc na uczeniu się do sprawdzianu.

    W książce „Oszustwa Pamięci” możemy przeczytać, że już „mała drzemka po sesji uczenia się zwiększa tworzenie się kolców dandrycznych z synapsami, uważane za fundament magazynu pamięci„.

    Ciężko jest udowodnić, że nauka przez sen jest możliwa, mając do dyspozycji tylko możliwość obserwacji. Charles Simon i William Emmons Próbowali na przykład puszczać badanym nagrania, które ich mózgi miały analizować przez sen. Wnioski sformułowano następująco „Wyniki potwierdzają, że uczenie się podczas snu jest mało prawdopodobne”.

    Naukowcy, którzy sprawdzają czy nauka przez sen to mit.
    Zdjęcie dodane przez Kampus Production: https://www.pexels.com/pl-pl/zdjecie/biuro-praca-mezczyzni-kobiety-8190807/

    Utworzenie skojarzenia u człowieka

    „W 2012 roku zespół badawczy pod kierunkiem neurobiologa Anata Arziego z Instytutu Weizmanna w Izraelu (…) odkryli, że u uczestników eksperymentu poddanych podczas snu pewnym zapachom, którym towarzyszyły dźwięki, wytworzyły się pewne połączenia, tak że słysząc te same dźwięki, zaczynali węszyć, jakby poszukiwali zapachu.” Niestety było to tylko niewielkie doświadczenie dotyczące podświadomych zachowań i reakcji. Dowodzi ono jednak, że również u ludzi możliwe jest tworzenie pewnych połączeń w mózgu przez sen. Czy to jednak świadczy o tym, że można się w taki sposób nauczyć czegoś, co świadomie można wykorzystać?

    Nauka przez sen poprzez słuchanie
    Obraz Luisella Planeta Leoni LOVE PEACE 💛💙 z Pixabay

    Nauka przez sen – więcej eksperymentów

    W książce „Oszustwa Pamięci” opisane zostało jeszcze kilka kolejnych prób rozwiązania tej niezwykłej zagadki. Próbowano uczyć przez sen myszy, później szczury, a następnie osiągnąć jakiekolwiek ciekawe wnioski podczas badań na ludziach. Pomimo drobnych osiągnięć powiązanych ze wspomnieniami emocji, nikt nie udowodnił jeszcze, że prawdziwa nauka przez sen, zdobywanie informacji lub umiejętności w czasie snu jest możliwe. Nie jesteśmy w stanie poznawać nowych słówek w obcych językach, nauczyć się żonglowania, ani czytać książek śpiąc jednocześnie. Jeszcze…

    Kobieta śpi na książkach
    Zdjęcie dodane przez Min An: https://www.pexels.com/pl-pl/zdjecie/osoba-zakrywa-kobiete-z-kocem-1124837/

    Czy książki pod poduszką mają wpływ na naszą wiedzę?

    Oczywiście wniosek jest jasny. Wkładanie książek pod poduszkę nie ma żadnego wpływu na naszą wiedzę. Jedynym kluczem do sukcesu jest prawdziwa nauka i skupienie, a następnie porządne wyspanie się lub chociaż mała drzemka, która pozwoli nam poukładać zdobytą wiedzę i oczyścić umysł. Książki mają wpływ na naszą wiedzę tylko, gdy je czytamy, a nie gdy na nich śpimy.


    Książki mają wpływ na naszą wiedzę tylko gdy je czytamy, nie gdy na nich śpimy.
    Zdjęcie dodane przez Thought Catalog: https://www.pexels.com/pl-pl/zdjecie/stos-ksiazek-pod-reka-2228557/
  • Czym różni się 3 klasa od 4? Jak przygotować dziecko na zmiany?

    Czym różni się 3 klasa od 4? Jak przygotować dziecko na zmiany?

    Pierwszy dzień w szkole to dla każdego dziecka i rodzica ogromne wydarzenie. W domu przeprowadza się wiele rozmów na temat szkoły i nowych obowiązków. Nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo różni się III klasa od IV. Cały system szkolny ma wiele wad (o czym więcej tutaj), dlatego rola rodzica w przygotowaniu dziecka do tej trudnej przygody jest tak znacząca. Pomiędzy trzecią a czwartą klasą jest ogromna przepaść, którą wspólnie z dzieckiem należy właściwie pokonać. Co można zrobić?

    uczniowie podczas przerwy śniadaniowej
    https://www.pexels.com/pl-pl/zdjecie/jedzenie-szkola-stol-studenci-8617524/

    1. Zapoznanie dziecka z nowościami

    Dobrze aby dziecko wiedziało dużo wcześniej o tym, czego będzie się od niego oczekiwać już od pierwszego dnia czwartej klasy. Uczeń powinien być gotowy na częstsze zmiany klasy, wielu nowych nauczycieli, masę przedmiotów i osobnych podręczników do każdego z nich. Dziecko czeka również przystosowanie się do systemu 45-minutowych lekcji i przerw oraz nowy system oceniania, który opiera się na ocenach w skali 1-6. Należy pamiętać, aby nie straszyć dziecka swoimi własnymi obawami. Dobrze jest rozpocząć taką rozmowę od wspomnienia o nowych szansach i możliwościach. Należy pytać o to, czego dziecko się boi, a czego nie może się doczekać. Można spróbować zaszczepić w dziecku ciekawość i ekscytację, zamiast powtarzać „teraz to zacznie się nauka”, „ciekawe czy sobie poradzisz”, „teraz to będziesz siedzieć po nocach i się uczyć”.

    Mama tłumacząca synowi coś na komputerze
    https://www.pexels.com/pl-pl/zdjecie/kobieta-biurko-notatnik-internet-4145354/

    2. Wyjaśnienie dziecku tajemniczych nazw nowych przedmiotów

    Czym różni się matematyka od przyrody? Co to jest ta technika i informatyka? Po co mu język polski, skoro potrafi mówić w tym języku?
    Często powodem strachu jest po prostu to co nieznane. Można pokazać dziecku ciekawe eksperymenty przyrodnicze, wyjaśnić jak powstają gry komputerowe, nauczyć obliczania swojej średniej lub pokazać ciekawe filmiki na szkolne tematy.

    Uczniowie zapoznają się z nowymi przedmiotami. Dowiadują się czym różni się III klasa od IV.
    https://www.pexels.com/pl-pl/zdjecie/pisanie-szkola-dzieci-chlopak-8923880/

    Lista przedmiotów, które pojawiają się w klasie czwartej

    Język polski
    Przyroda
    Matematyka
    W-F
    Język obcy nowożytny
    Plastyka
    Technika
    Muzyka
    Informatyka
    Historia
    Zajęcia z wychowawcą

    3. Wspólne przeglądanie podręczników

    Znalezienie ciekawych zagadnień, przejrzenie obrazków i tematów, których można się spodziewać. Warto znaleźć coś, co zainteresuje dziecko i wzbudzi w nim ciekawość i chęć do zaangażowania się w dany przedmiot już od samego początku. Jeśli w podręcznikach znajduje się coś, co wydaje się dziecku zbyt trudne, to warto omówić to wspólnie z wyprzedzeniem i pomóc dziecku w zdobyciu większej pewności siebie jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego. Często dzieci najbardziej boją się zwiększonego poziomu na lekcjach matematyki. Warto upewnić się, że dziecko nie ma problemów z podstawowym liczeniem i pokazać mu (na przykład w formie ciekawostki) metody sprytnego mnożenia w pamięci, które znacząco przyspieszą wykonywanie obliczeń nawet na dużych liczbach!

    Dwoje dzieci z książkami na głowie
    https://www.pexels.com/pl-pl/zdjecie/ludzie-ksiazki-dziewczyna-uroczy-5088184/

    4. Przygotowanie planu lekcji

    Przyda się duża, kolorowa wersja planu, która zawiśnie w pokoju i pomoże w pakowaniu plecaka na następny dzień. Bardziej pomocna może okazać się jednak mała, podręczna wersja, która zmieści się w piórniku. Ważne, aby na planie umieszczone były dokładnie rozpisane sale lekcyjne. Na początku można umieścić tam również nazwiska nauczycieli i dokładne godziny rozpoczęcia i zakończenia każdej lekcji. W niektórych szkołach istnieją przerwy „obiadowe”, które są nieco dłuższe od standardowych. Warto zwrócić na nie uwagę!

    Dopasowanie planu lekcji do tego, czym różni się III klasa od IV?
    https://www.pexels.com/pl-pl/zdjecie/sloneczny-kobieta-lato-laptop-4497735/

    5. Przygotowanie planu dnia

    Plan lekcji to punkt oczywisty. Warto jednak pamiętać, czym różni się III klasa od IV. Więcej przedmiotów, oznacza więcej prac domowych i więcej czasu poświęconego na naukę. Należy dokładnie zaplanować czas i miejsce odrabiania prac domowych, czas na obiad i czas na pakowanie plecaka na następny dzień. Dobrze jest ustalić kiedy dziecko ma swój czas wolny i wyraźnie zaznaczyć go w planie, aby zmniejszyć poczucie przytłoczenia nowymi obowiązkami. Nie warto planować wszystkich korepetycji, zajęć dodatkowych i hobby jeszcze we wrześniu. Dobrze aby dziecko miało czas na przystosowanie się do nowej codzienności. Na wszystko przyjdzie czas.

    Czym różni się III klasa od IV? Masą zajęć dodatkowych, na które może uczęszczać uczeń.
    https://www.pexels.com/pl-pl/zdjecie/osoba-siedzenie-granie-mlody-7520962/

    6. Zapoznanie dziecka z listą oferowanych zajęć dodatkowych

    Szkoły oferują bardzo dużo zajęć sportowych, muzycznych, plastycznych, naukowych, teatralnych, wycieczki szkolne, rajdy na orientację… Lepiej nie zapisywać się na wszystko na raz i zaczekać nieco z nowymi zajęciami, ale samo zapoznanie się z możliwościami może pomóc dziecku pozytywniej widzieć szkołę, jako miejsce na rozwój swoich pasji.

    Dziecko na rajdzie na orientację
    https://www.pexels.com/pl-pl/zdjecie/chlopiec-trzyma-mape-na-drodze-576835/

    7. Szkolne zakupy

    Nikt nie wie dlaczego, ale dzieci uwielbiają szkole zakupy. Nowe plecaki, piórniki, kredki, zeszyty, ołówki, długopisy… Alejki pełne kolorowych materiałów biurowych są porównywalne do alejek z zabawkami. Warto zabrać ze sobą listę przedmiotów, aby wiedzieć które zeszyty kupić. Dobrze też dowiedzieć się, czy szkoła wymaga dodatkowych zeszytów do korespondencji z rodzicami, dzienniczków na oceny, zeszytów na uwagi i pochwały lub dodatkowych materiałów plastycznych. Warto rozważyć również zakupienie kalkulatora i dowiedzieć się jak sprawnie wprowadzić go do użycia. W przypadku ograniczonego czasu lub budżetu na szkolne zakupy, można zajrzeć do sklepów internetowych, które zapewniają gotowe wyprawki i zestawy. Dzieci czują dużo większą ekscytację pierwszym dniem w nowej klasie, gdy wiedzą, że wykorzystają wszystkie nowe, zakupione wspólnie przedmioty.

    Szkolne artykuły
    https://www.pexels.com/pl-pl/zdjecie/dlugopisy-i-markery-na-etui-53874/
  • Odchudzanie, czyli czy myślenie spala kalorie?

    Odchudzanie, czyli czy myślenie spala kalorie?

    Rozwiązywanie zagadek logicznych na kanapie zamiast codziennego biegania. Liczenie burgerów zamiast liczenia kalorii. Brzmi idealnie? Sprawdźmy, czy to możliwe, że intensywne myślenie spala kalorie i umożliwia nam odchudzanie!

    Kostka rubika. Czy myślenie spala kalorie?
    Photo by ALAN DE LA CRUZ on Unsplash

    Co się dzieje z organizmem, gdy zaczynasz myśleć

    Daniel Kahneman w „Pułapkach myślenia” opisał dokładnie, co dzieje się w twoim organizmie, gdy zaczynasz zastanawiać się nad wynikiem mnożenia 17•24.
    Najpierw zdajesz sobie sprawę, że od ciebie zależy decyzja czy wykonasz to obliczenie, czy nie. Przypominasz sobie metody poznane w szkole i podejmujesz wyzwanie lub z niego rezygnujesz. Próba obliczenia powoduje w twojej głowie wrażenie obciążenia. Musisz jednocześnie zastanawiać się nad już obliczoną częścią, przechowywać w głowie fragment wyniku, zastanawiać się, jaki krok należy wykonać jako następny i pamiętać jednocześnie o głównym celu.

    Sam mózg nie wykonał jednak całej pracy sam. Twoje mięśnie napięły się, ciśnienie krwi wzrosło, tętno przyspieszyło. Twoje źrenice znacznie się rozszerzyły i skurczyły, dopiero gdy poznałeś ostateczny wynik lub poddałeś się.

    Praca umysłowa nie jest tak wyczerpująca, jak praca fizyczna? Odpowiedź nie jest tak oczywista, jak mogłoby się wydawać!

    Rozszerzające się podczas myślenia źrenice
    Zdjęcie dodane przez Pixabay: https://www.pexels.com/pl-pl/zdjecie/ekstremalne-zblizenie-oczu-kobiety-256380/

    Czym różni się intensywne myślenie od zwykłego?

    Na co dzień „nie myślimy o tym, o czym myślimy”. Nie zastanawiamy się nad tym, o czym za chwilę będziemy myśleć, nie planujemy tego i nie kontrolujemy. Po prostu dopasowujemy się do otoczenia, zwracamy uwagę na bodźce, które do nas docierają i podporządkowujemy się odruchom. Przez większość dnia „lecimy na automacie” i jesteśmy w stanie robić wiele rzeczy jednocześnie.

    Myślenie intensywne włączamy świadomie i skupiamy na nim całą swoją uwagę. Dzieje się tak, gdy prowadzimy samochód, rozwiązujemy zadanie matematyczne lub gramy na instrumencie. Nie jesteśmy w stanie całego swojego skupienia podzielić na dwie „ważne” rzeczy jednocześnie, ponieważ dla naszego umysłu stanowi to zbyt duży wysiłek. Idealnym przykładem może być sytuacja, gdy oglądamy wciągający film, a ktoś zadaje nam pytanie. Czasami nawet jesteśmy w stanie na nie odpowiedzieć, ale po fakcie najczęściej nie pamiętamy, że w ogóle je zadano.

    Jeśli dalej nie wierzysz w to, jak dużo energii i poświęcenia kosztuje twój mózg chwila skupienia, to obejrzyj dokładnie ten filmik.

    W takim razie myślenie spala kalorie?

    Wiemy już, że nasze myślenie przypomina mięśnie, ponieważ ich zdolności są w podobny sposób ograniczone. Nie jesteśmy w stanie myśleć intensywnie zbyt długo, tak samo nie jesteśmy w stanie biec z maksymalną prędkością przez wiele godzin. Nie jesteśmy w stanie skupić się odpowiednio na kilku ważnych rzeczach jednocześnie, jak i nie udźwigniemy fizycznie ciężaru ponad swoje siły. Nasz mózg zużywa swoje pokłady możliwego skupienia w postaci glukozy. To jej poziom we krwi znacznie zmniejsza się podczas wysiłku umysłowego. Poziom jej spadku niemalże dorównuje biegaczowi, podczas sprintu. Efekt ten badał zespół Baumeinstera, który odkrył również, że zwykłe spożycie glukozy może ten efekt odwrócić!

    „Elitarni gracze szachowi mogą spalić w ciągu dnia – bez ruszania się z miejsca – około 6000 kalorii.”. Takie zdanie znajdziemy w artykule na temat zdrowia. Niestety badacze przeanalizowali ten proces i doszli do wniosku, że spalane przez nich kalorie tylko w nieznacznym stopniu są wynikiem intensywnej rozgrywki szachowej. Pozostała część to stres i napięcie ciała spowodowane dużą presją podczas zawodów. Możliwy jest również brak apetytu związany z owym stresem. Nie bez znaczenia jest również fakt, że wielogodzinne rozgrywki ograniczają możliwość spożywania w tym czasie posiłków.

    Szachistka podczas myślenia nad rozgrywką z robotem.
    Zdjęcie dodane przez Pavel Danilyuk: https://www.pexels.com/pl-pl/zdjecie/kobieta-granie-technologia-badania-8438952/

    Czy myślenie może pomóc w odchudzaniu?

    Zdaniem profesora psychologii i neurologii na Uniwersytecie Ottawskim w Kanadzie, Claude’a Messiera, znaczne spalanie kalorii podczas intensywnego myślenia jest możliwe, ale bardzo trudne do realizacji z powodu ograniczonych możliwości naszych umysłów. Zadania, które rozwiązywalibyśmy, musiałyby być niezwykle trudne, a my w idealnej formie. Z czasem zadania stawałyby się łatwiejsze, bo przyzwyczailibyśmy się do nich. Nie oznacza to, jak w przypadku sportu, że z czasem spalanie kalorii stanie się łatwiejsze, ale że zadania, które rozwiązujemy, są już dla nas za proste i nie działają.

    Tak jak w przypadku szachistów, pomóc w spalaniu kalorii mógłby nam ogromny stres i presja. Celowe wprowadzanie się jednak w stan psychicznego wyczerpania, pomimo ewentualnej możliwości odchudzającej, jest wyniszczający dla całego naszego organizmu. Wnioski są więc następujące:

    Nie da się zastąpić zdrowego odżywania i sportu wysiłkiem umysłowym. Próba odchudzania w ten sposób spowodowałaby o wiele większe wyczerpanie zarówno psychiki, jak i całego organizmu, aby efekty były choćby porównywalne do drobnego wysiłku fizycznego.

    Apropo drobnego wysiłku – napisałam niedawno również artykuł na temat żonglowania! Przekonajcie się, jak duży związek ma ono z naszą zdolnością do uczenia się —> tutaj.

    Przy okazji warto zwrócić uwagę na posiłki zawierające dużą ilość glukozy np. owoce i warzywa. Pomoże nam to zwiększyć nasze zdolności umysłowe! Wysiłek umysłowy nie może zastąpić nam diety, ale warto czasami zastosować go, aby utrzymać swój mózg w dobrej kondycji. Nie musimy od razu rozwiązywać największych zagadek świata. Czasami wystarczą zwykłe gry pobudzające myślenie, w które możemy zagrać wspólnie z rodziną lub przyjaciółmi.

    Smaczny posiek.
    Photo by Brooke Lark on Unsplash


  • Robić dużo łatwych zadań, czy mało trudnych?

    Robić dużo łatwych zadań, czy mało trudnych?

    Ilość kontra jakość. W odpowiedzi na ten dylemat większość ludzi stwierdza, że lepiej zrobić coś raz, a porządnie. Ilość w tym kontekście kojarzy się z bylejakością, i to nie bez powodu. Wybór ten zakłada, że robiąc coś więcej razy, nie będziemy w stanie wystarczająco się do tego przyłożyć.

    A jak to wygląda w praktyce?

    Ludzie dzielą się na dwa typy. Jedni wszystko powtarzają wiele razy, ale mało się do tego przykładają, a drudzy wolą coś zrobić raz a porządnie. Można by się zastanowić, która opcja jest jednoznacznie skuteczniejsza, ale oczywiście wszystko to zależy od sytuacji. Przyjrzyjmy się więc codziennym sytuacjom, których może ten wybór dotyczyć.

    • Jedni wolą sprzątać pokój codziennie powierzchownie, a inni tylko raz w miesiącu, ale dopiero wtedy, kiedy nie da się do niego wejść.
    • Są osoby, które wolą uczyć się regularnie po trochu, a są też takie osoby, które wolą poświęcić całą dobę przed sprawdzianem na naukę.
    • Niektórzy preferują małe, regularne posiłki przez cały dzień, a inni wolą najeść się przed snem.
    • Wiele osób woli codziennie zrobić kilka przysiadów, ale są też tacy, którzy preferują jeden porządny trening w tygodniu.

    Pan leżący na zegarze
    Obraz mohamed Hassan z Pixabay

    A jak to wygląda w przypadku zadań z matematyki?

    Analizując wymienione przykłady, można dojść do wniosku, że w większości przypadków regularność przebija duży jednorazowy wysiłek. Wychodzi na to, że ilość wygrywa z jakością.

    Jeśli chodzi o zadania z matematyki, wielu nauczycieli preferuje jednak mniej, ale trudniejszych zadań. Twierdzą oni, że trudne zadanie najczęściej składa się z kilku łatwiejszych, dlatego wydaje się to bardziej opłacalne. Trudne zadania wydają się też spełniać „zasadę złotowłosej”, o której wspomniałam na końcu tego artykułu. Mówi ona, że największe efekty naszej pracy pojawiają się tam, gdzie zaczyna się największe wyzwanie, jakiemu jesteśmy w stanie sprostać. W teorii wszystko to wydaje się bardzo logiczne, ale czy w praktyce również jest to takie proste?

    Zasada złotowłosej dotyczy osób, które próbują osiągnąć sukces, są zmotywowane i zawzięte. Wszystko to sprawdzi się w przypadku ambitnych i mądrych uczniów, którzy nie mają żadnych zaległości. Uczniowie powinni trzymać się mocno tej zasady, gdy naprawdę chcą się czegoś nauczyć i mają pełne wsparcie swoich rodziców. Nauczyciele nie powinni jednak zakładać, że taka sytuacja dotyczy wszystkich uczniów. W najlepszym przypadku może kilku w klasie. Pozostali stosują ją prawdopodobnie do innych przedmiotów lub aspektów swojego życia, a nie do matematyki — tym uczniom stawianie zbyt trudnego wyzwania może tylko zaszkodzić.

    Ilość kontra jakość - tutaj wybrana jest ilość (schodki)
    Obraz athree23 z Pixabay

    A co na ten temat mówi nauka?

    Wielu naukowców zadawało sobie podobne pytania, dlatego mamy teraz dostęp do przeprowadzonych i omówionych badań na ten temat.
    Jerry Uelsman, profesor na Uniwersytecie Florydy, przeprowadził takie badanie wśród studentów fotografii. Jednej z grup nakazał zrobić jak najwięcej zdjęć i zapowiedział, że ocena będzie wystawiona tylko na podstawie ich liczby. Piątka zaczynała się od 100 wykonanych zdjęć. Drugiej grupie nakazał wykonanie jednego idealnego zdjęcia w ciągu całego semestru i obiecał wystawienie oceny tylko na jego podstawie.

    Obie grupy studentów pracowały ciężko nad wykonaniem swojej pracy zaliczeniowej przez cały semestr. Grupa „jakościowa” dużo analizowała i dyskutowała o doskonałości, a grupa „ilościowa” po prostu działała i eksperymentowała przez cały semestr, widząc w praktyce efekty swojej pracy.

    Okazało się, że najlepsze dostarczone zdjęcia zdecydowanie należały do grupy, która miała skupić się na ich ilości, a nie jakości. Grupa ta, wykonując każde kolejne zdjęcie, tworzyła nowe połączenia w swoim mózgu. W praktyce oznacza to, że po prostu nauczyli się wykonywać zdjęcia idealne w praktyce. Nie musieli teoretyzować i pozwolili sobie na eksperymentowanie i popełnianie błędów. Ilość kontra jakość? Tutaj wygrywa ilość!

    Przytoczony przykład pojawił się w książce Jamesa Clear’a pt. „Atomowe nawyki”. Pierwotnie eksperyment dotyczył sztuki garncarstwa, ale istniały również eksperymenty przeprowadzone wśród młodych dziennikarzy, których zadaniem było napisać artykuł idealny.

    Ilość kontra jakość - tutaj wybrana jest ilość stopni w drabinie.

    A co z powtarzaniem błędów?

    Można by zastanowić się, czy powtarzanie bylejakości nie wyrobi w ludziach złych nawyków, nie przyzwyczai do błędów, lub czy nie znieczuli na ich zauważanie. W wielu przypadkach ryzyko to nie istnieje np. w przypadku powyżej wymienionych fotografów i innych „artystycznych” dziecin, gdzie efekty i błędy można po prostu zobaczyć po fakcie. Dużo gorzej jest w przypadku sportowców, którzy mogą powtarzać źle wykonywane ćwiczenia i zrobić sobie krzywdę, lub w przypadku matematyków, którzy ciągle powtarzają ten sam błąd merytoryczny, np. używają źle zapamiętanego wzoru.

    Problem ten można rozwiązać w bardzo prosty sposób. Do pomocy potrzebujemy mentora, który pokaże nam dobre strony naszej pracy oraz rzeczy, które wymagają poprawy. Główna zasada się nie zmienia. Aby nauczyć się pisać rozprawki, powinniśmy napisać ich bardzo, bardzo dużo, ale po każdej z nich dostać feedback. Sportowcy rozwiązują ten problem, korzystając z pomocy trenera. Matematyki z kolei najlepiej możemy nauczyć się, korzystając z odpowiedzi do zadań, które prawie w każdym podręczniku znajdują się na końcu, lub dostając informację zwrotną od nauczyciela. Świetnym wsparciem okazują się również filmiki na YouTube, samosprawdzalne testy, zadania, quizy w internecie oraz repetytoria, lub po prostu korepetytorzy, którzy są połączeniem tego wszystkiego na raz.

    Obrazek symbolizujący mentoring.
    Obraz Tumisu, please consider ☕ Thank you! 🤗 z Pixabay

    Wnioski

    Okazuje się, że najważniejszym elementem nauki czegokolwiek jest powtarzalność. Według neuronaukowców nazywa się to długotrwałym wzmocnieniem synaptycznym. W naszych mózgach przy każdym powtórzeniu czynności zachodzą fizyczne zmiany i tworzą się nowe połączenia. Dzięki temu, według neuropsychologa Donalda Hebba, możemy np. odróżnić fizycznie mózg np. mózg muzyka i matematyka.

    Powinniśmy zatem robić bardzo dużo łatwych zadań i stopniowo zwiększać poziom trudności, gdy sami uznamy zadania za zbyt łatwe, dotrzemy do zadań najtrudniejszych w naturalny sposób (wciąż uznając je za łatwe). Gdybyśmy rozpoczęli naukę od trudnego zadania, stworzylibyśmy mniej połączeń w mózgu i proces nauki spowolniłby się, a efekty ostatecznie okazałyby się gorsze. Co więcej, trudne zadanie na początku jest bardzo zniechęcające, a zabranie się do nauki okazuje się dużo trudniejsze!

    Gdy mamy zbyt mało czasu na naukę, lepiej wybrać zrobienie większej liczby prostszych zadań niż zaledwie kilku trudnych, których nie będziemy w stanie powtórzyć na sprawdzianie.

    Step by step
    Obraz Gerd Altmann z Pixabay

    Ciekawostka

    Właśnie tą zasadą kierowałam się, zakładając bloga, nad którym myślałam już od dłuższego czasu. Nie miałam zbyt dużego doświadczenia i wiedzy o samym tworzeniu artykułów i wpisów, ale postanowiłam zaufać psychologii i po prostu działać!

    Efekty możecie ocenić sami, porównując moje pierwsze wpisy z najnowszymi. Czeka mnie jeszcze długa droga, ale przetestuję tę teorię w praktyce 😀

  • Jak motywować dziecko do nauki? Poznaj 7 psychologicznych trików!

    Jak motywować dziecko do nauki? Poznaj 7 psychologicznych trików!

    Szkoła to miejsce, które przy odpowiednim podejściu nauczycieli, uczniów i przede wszystkim rodziców, może zapewnić dziecku wspaniały rozwój i świetną przyszłość. Aby wyciągnąć ze szkoły jak najwięcej pozytywnych rzeczy, nauka musi się dzieciom kojarzyć jak najlepiej i muszą mieć one „wszczepione” chociaż trochę motywacji do samodzielnej nauki. Niestety szkoła sama w sobie jest pełna błędnych założeń i wad (o tym więcej przeczytasz tutaj), dlatego to na barkach rodziców spoczywa największa odpowiedzialność w tym zakresie. Rodzice mogą swoim postępowaniem bardzo zaszkodzić dziecku (np. złym podejściem do ocen lub szantażem i karaniem) albo znacząco pomóc np. odpowiednim wsparciem. Dowiedz się, jak motywować swoje dziecko do nauki!

    Nieco o samym motywowaniu

    To, że twoje dziecko się nie uczy, niekoniecznie świadczy o tym, że jest niemądre lub nie wie, że powinno to robić. Dzieci nie uczą się z tego samego powodu, z którego ty szybko poddajesz się w swojej diecie, zapominasz o swoich postanowieniach noworocznych, przesuwasz ciągle na później zrobienie porządku w garażu lub przesadzenie kwiatków na balkonie.

    W realnym świecie ludzie nie zmieniają nawyków pod wpływem rzeczowej argumentacji

    Rafał ohme – „emo sapiens, harmonia emocji i rozumu”

    Powtarzanie dzieciom, że coś powinny zrobić, nie daje większych efektów, niż powiedzenie samemu sobie, że „powinno się” spać 8 godzin na dobę, jeździć do pracy na rowerze zamiast samochodem, jeść tylko zdrowe jedzenie i dbać o środowisko.

    Mężczyzna wykonuje ćwiczenia
    Zdjęcie dodane przez Andrea Piacquadio: https://www.pexels.com/pl-pl/zdjecie/mlody-zdeterminowany-mezczyzna-trenuje-sam-na-boisku-ulicznym-w-sloneczny-dzien-3768901/

    Co możemy zrobić, aby nasze motywowanie nie opierało się tylko na pustych słowach?

    Rafał Ohme w swojej książce pt. „emo sapiens, harmonia emocji i rozumu” wyszczególnił 3 podstawowe kroki motywowania ludzi w oparciu o ich emocje. Zauważył on, że logiczne argumenty nie są w stanie wystarczająco zmotywować do działania i umieścił je dopiero w ostatnim punkcie, jako utrwalenie pozytywnego nawyku. Okazuje się, że to pozytywne emocje i wiara w możliwość osiągnięcia naszego celu jest w stanie zmotywować nas do działania. To tutaj możemy znaleźć odpowiedź na pytanie, jak motywować dziecko do nauki.

    1. Czuj – Stwórz dobre nastawienie, zainteresuj tematem, zdobądź uwagę.
    2. Działaj – Modeluj zachowanie, bądź przykładem, pokaż zachowania których oczekujesz.
    3. Myśl – Wzmocnij i ugruntuj wiedzę oraz chęci do działania faktami i argumentami.

    Warto również zadbać o pozytywne nastawienie dziecka do uczenia się nowych rzeczy (nie tylko szkolnych przedmiotów). Dziecko musi dość wcześnie zrozumieć, że proces uczenia się czegokolwiek wymaga czasu, cierpliwości, oraz że nie zawsze wszystko udaje się za pierwszym razem. Niedawno napisałam ciekawy artykuł na temat wpływu nauki np. żonglowania na proces uczenia się. Artykuł można zobaczyć tutaj.
    Świetną metodą na udowodnienie dzieciom, że nauka może być zabawą jest pokazanie im zabawek edukacyjnych. Istnieją takie przeznaczone dla najmłodszych, ale i dla starszych dzieci. Kilka inspiracji i pomysłów umieściłam tutaj.

    Rodzice pomagają dziecku w nauce
    Photo by sofatutor on Unsplash

    7 psychologicznych trików w motywowaniu dzieci do nauki

    1. Poproś o wymienienie 3 powodów, dla których warto dobrze się uczyć i 15 powodów, dla których nie warto tego robić.

    Badania psychologiczne opisane w książce Daniela Kahnemana pt. „Pułapki myślenia” mówią, że ludzie:

    • uważają, że rzadziej korzystają z roweru, kiedy mają sobie przypomnieć wiele przykładów jego użycia zamiast kilku,
    • są tym mniej pewni dokonanego wyboru, im więcej argumentów mają wyliczyć na jego poparcie,
    • są mniej pewni, że jakiegoś wydarzenia dałoby się uniknąć, kiedy mają wyliczyć dużo sposobów, które pozwoliłyby go uniknąć,
    • pozostają pod mniejszym wrażeniem samochodu, kiedy mają wyliczyć wiele jego zalet.

    Z tego zjawiska korzysta wielu psychologów, którzy prowadzą swoje wykłady dla studentów. Proszą oni pod koniec o wymienienie wielu pomysłów na ulepszenie zajęć, w których brali udział. Studenci, których o to poproszono, zawsze oceniają zajęcia wyżej!

    Dziecko, które musi wymienić 3 powody, dla których warto się uczyć, zrobi to z łatwością. Jego mózg odbierze tę informację jako coś sensownego i oczywistego, i łatwo to uargumentuje. Wymienienie 15 powodów, dla których nie warto się uczyć, będzie dla dziecka większym wyzwaniem. Dłużej zajmie mu znalezienie argumentów i prawdopodobnie szybko dojdzie do momentu, gdy nowe argumenty będzie musiał tworzyć „na siłę”. Jego mózg poczuje delikatny opór i zwątpienie dotyczące tego, co chce udowodnić. Szalka racji przechyli się delikatnie w stronę nauki.

    zaskoczona dziewczynka
    Photo by 张 学欢 on Unsplash

    2. Poproś dziecko o zrobienie sobie selfie!

    Grupa psychologów opisała doświadczenie, polegające na podziale grupy na „sztucznie uśmiechających się” i „sztucznie martwiących się”. Poszczególne grupy miały podczas wymieniania swoich asertywnych zachowań utrzymywać określony wyraz twarzy. Twarz sztucznie zmartwiona przekazuje umysłowi informację, że coś się nie zgadza i nie do końca ufa wymienianym argumentom. Osoby z grupy sztucznie uśmiechniętej, były znacząco bardziej przekonane, że są osobami asertywnymi. Okazuje się, że nawet sztuczny wyraz twarzy zmienia funkcjonowanie umysłu i wpływa na nasze zdanie na jakiś temat. Podobny eksperyment przeprowadzono również z zastosowaniem ołówka. Badane osoby miały podczas wykonywania poleceń trzymać w zębach ołówek, który układał ich twarz w nieświadomy uśmiech. Osoby te miały bardziej pozytywne nastawienie do wykonywanego zadania.

    Dziecko, które przed nauką zrobi sobie kilka uśmiechniętych selfie, nieświadomie pozytywniej nastawi się do zadania, które je czeka i zwiększy tym samym efektywność swojej nauki!

    Uśmiechnięta do zdjęcia dziewczynka
    Photo by Leo Rivas on Unsplash

    3. Zapytaj dziecko, czy czuje że jest dzisiaj w stanie uczyć się więcej, czy mniej niż 3 godziny.

    Odpowiedz sobie na pytanie: „Czy procent Polaków będących na diecie w 2014 roku był większy czy mniejszy niż 74,2%?”. Po odpowiedzi na to pytanie, spróbuj zgadnąć dokładną liczbę.

    Efekt, o którym mowa tym razem, nosi nazwę efektu zakotwiczenia. Za każdym razem, gdy musisz coś oszacować, szukasz punktu odniesienia w swoim doświadczeniu. Odwiedzających centrum nauki Exploratorium w San Francisco podzielono na dwie grupy, którym zadano różne pytania:
    1. „Czy najwyższa sekwoja na świecie ma mniej czy więcej niż 365 metrów?

    2. „Czy najwyższa sekwoja na świecie ma mniej czy więcej niż 55 metrów?

    Następnie obie grupy poproszono o oszacowanie faktycznej wysokości owej sekwoi. Grupa pierwsza podawała średnio wysokość 257 metrów, a grupa druga 86.

    Wielu naukowców badało efekt zakotwiczenia na swoje sposoby. Pewną grupę pośredników nieruchomości podzielono na tych, którzy dostali niższą cenę nieruchomości i na tych, którzy za tę samą nieruchomość otrzymali dużo wyższą cenę. Obie grupy miały tylko zapoznać się z broszurkami informacyjnymi i samodzielnie określić kwotę, jaką zapłaciliby za nieruchomość, gdyby mieli kupić ją dla siebie. Profesjonaliści dali się nabrać i ich efekt zakotwiczenia wynosił 41%!

    Z badania przeprowadzonego przez Centrum Badania Opinii Społecznej w 2014 roku na diecie było 26% Polaków. Jeśli zastanawiasz się, czy efekt zakotwiczenia działa, zapytaj znajomego, czy procent ten był większy, czy mniejszy niż 4,7%.

    Kotwica, symbolizująca efekt zakotwiczenia
    Obraz Peggy und Marco Lachmann-Anke z Pixabay

    4. Określ dziecku górny limit czasu nauki lub liczbę zadań na dany dzień.

    W książce „Pułapki myślenia” Daniela Kahnemana opisana została pewna atrakcyjna promocja na zupę. Podczas niektórych dni promocji na półce pojawiał się napis „maksymalny limit promocji wynosi 12 puszek na klienta”. W inne dni promocja nie była ograniczona. W dni, w których obowiązywało ograniczenie, klienci kupowali średnio dwa razy więcej puszek zupy niż w pozostałych dniach.

    Ta metoda korzysta zarówno z efektu zakotwiczenia, jak i z pewnego „zaszczepienia” komuś myśli, że chciałby czegoś więcej. W przypadku puszek zupy, myślimy nagle, że oferta jest tak dobra, że na pewno chcielibyśmy wziąć za dużo puszek. W przypadku nauki, możemy zakładać, że będzie nam iść tak dobrze, że zadania mogą nas wciągnąć, że możemy wpaść we „flow” i zapomnieć o przerwaniu nauki.

    Naukowcy analizujący swoje badania
    Photo by National Cancer Institute on Unsplash

    5. Powiedz dziecku, żeby zapamiętało tylko najważniejsze zagadnienia

    Kolejny ciekawy i zaskakujący eksperyment został opisany w książce „Rusz głową”, której autorem jest Tony Buzan – czołowy autor publikacji na temat uczenia się na świecie. Eksperyment (jak zwykle) rozpoczyna się od podzielenia badanych na dwie grupy. Grupie A powiedziano, że będzie zaliczać szczegółowy test z treści całej książki, a grupie B, że test będzie obejmował tylko najważniejsze zagadnienia. W rzeczywistości obie grupy dostały tę samą książkę, tyle samo czasu na naukę i pisały dokładnie ten sam – szczegółowy test.

    Okazuje się, że zawsze grupa B, która ma „nauczyć się tylko najważniejszych zagadnień”, osiąga lepsze wyniki w całościowym teście. Grupa ta zna więcej ogólnych zagadnień, ale również odpowiada lepiej na bardzo szczegółowe pytania.

    Przyczyną tego jest fakt, iż główne tematy, które zasygnalizowano grupie B, pełnią funkcje „haków” ściągających do siebie wszelkie informacje. Inaczej mówiąc, pytania i cele są ośrodkami kojarzenia i łączenia danych, a co za tym idzie, nadzwyczaj łatwo absorbują także i drugorzędne wątki

    Tony buzan – „Rusz głową”

    7. Zachęć dziecko do przygotowania mapy myśli

    Dziecko, które widzi dużą i ciężką książkę, jest na starcie zdemotywowane. Trudno jest założyć, że uda się z radością przeczytać i zapamiętać wszystkie znajdujące się w niej informacje. Wiedzę, którą zawierają sztywno pisane książki, można przedstawić w skuteczniejszy, krótszy i bardziej atrakcyjny sposób – w postaci map myśli. Jest to metoda od wielu lat polecana przez najlepszych edukatorów na całym świecie, ale jakimś cudem dalej nie jest ona codziennością w polskich szkołach. Na szczęście można z niej skorzystać samodzielnie!

    Wspomniane w poprzednim podpunkcie „haki”, będące punktem skojarzeń dla różnych faktów, można wykorzystać podczas tworzenia map myśli. Mapy myśli, to powiązane ze sobą obrazy połączone ściśle ze sobą i przedstawione w atrakcyjny sposób na jednej kartce.

    Rozpoczynamy od narysowania atrakcyjnego obrazka w samym centrum kartki. Ma on przedstawiać główny temat, którego dotyczyć będzie mapa myśli. Od głównego obrazka, prowadzimy główne gałęzie, a następnie poszczególne rozgałęzienia, które obrazują powiązanie pomiędzy poszczególnymi informacjami. Używamy dużej liczby obrazków, kolorów i drukowanych liter. Więcej o metodach tworzenia skutecznych map myśli można przeczytać tutaj.

    PAMIĘTAJ, ŻE NAJWIĘCEJ ZALEŻY OD CIEBIE!

    W książce „Atomowe nawyki” możemy przeczytać ciekawe zdanie: „Podczas gotowania ziemniaki stają się miękkie, ale jaja gotują się na twardo. Nie wpłyniesz na to, czy jesteś ziemniakiem, czy jajem, lecz możesz wybrać grę, w której lepiej jest być twardym albo miękkim”. Dzieci są różne. Twoje dziecko może być słabe z matematyki, a dobre w nauce języków. Twoje dziecko może równie dobrze być słabe ze wszystkich szkolnych przedmiotów, ale świetne w gotowaniu lub tańcu. Pamiętaj, aby rozwijać i wspierać jego pasję, zamiast próbować dopasować je do wszystkich pozostałych dzieci. Jeśli dziecko się stara, wspieraj je i doceniaj, nawet jeśli oceny nie będą idealne. Czasami nawet świetne motywowanie może nie dać efektów, które oczekujesz. Niech twoje dziecko wie, że twoja miłość i wsparcie zawsze będą bezwarunkowe. „Jeśli nie możesz wygrać dzięki byciu lepszym, możesz wygrać, będąc innym”.

    Jeśli twoje dziecko z kolei jest świetne w szkolnych przedmiotach, ale brak efektów wynika z jego lenistwa, to twoim głównym zadaniem jest motywowanie go i zachęcanie. Warto je również uświadomić, że na efekty czasami trzeba naprawdę długo czekać i że istnieje coś takiego jak „zasada złotowłosej”. Mówi ona, że największe efekty naszej pracy pojawiają się tam, gdzie zaczyna się największe wyzwanie jakiemu jesteśmy w stanie sprostać. Odkryto, że zadanie, jakiego się podejmujemy powinno przekraczać nasze możliwości o jakieś 4%, aby efekty były maksymalnie skuteczne.

    Przy wyjaśnianiu dzieciom esencji osiągania sukcesu przydatny może się okazać również fragment rozmowy autora książki „Atomowe nawyki” z wybitnym trenerem sportowców:

    „- Na czym polega różnica między najlepszymi sportowcami a całą resztą? (…)
    – Na pewnym etapie wszystko sprowadza się do tego, kto jest w stanie znieść nudę codziennego treningu, powtarzanie raz po raz tych samych ruchów.”